Cham, Pan i Hegel, czyli krótka notatka z „Baśni o wężowym sercu” Radka Raka

3 min read

Kiedy w 2011 leciałem na studia do Stanów mniej byłem przejęty pierwszą wizytą na nowym kontynencie niż czekającym mnie po powrocie pierwszym studenckim stażem w Warszawie w agencji DDB.

Bardziej onieśmielała mnie wizja stolicy niż wielka Ameryka. Dziś nazwalibyśmy to symptomem „absurdalnie niestosownego warszawocentryzmu”, natomiast wtedy w kompleks wpędzała mnie galicyjska proweniencja i senny Kraków „przyjemny na weekend” w konfrontacji z wielkim warszawskim światem.

Myślę sobie, że tak samo mogli się czuć chłopi, którym w XIX wieku łatwiej było wsiąść na statek do Nowego Jorku niż szukać lepszego życia w mieście.


Może być zdjęciem przedstawiającym książka i tekst „KONTRAPUNKTY RADEK RAK BAŚŃ O WĘŻOWYM SERCU ALBO WTÓRE SŁOWO 0 JAKÓBIE SZELI powergraph HEGEL”
Radek Rak, Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli

…no więc jako rodzimy galilejczyk musiałem sięgnąć po książkę Radka Raka, laureata ostatniej nagrody Nike (w końcu też przeczytałem coś aktualnego, bo zawsze jestem na bakier z nowościami).

Mówią, że „Baśń o wężowym sercu” Radka Raka to próba stworzenia na nowo mitologii Galicji z chłopską rabacją w tle. Wszak sama rzeź z 1846 jest ledwie bazą fabuły (jej opis to dwa ostatnie rozdziały), nad którą rozciąga się baśniowa tkanka mitów, magicznych istot i historycznych postaci, czyli skonfliktowanych ze sobą Jakóba Szeli i Pana Wiktoryna Bogusza. Dialektyka – rozumiana jako studiom przeciwstawnych opozycji a tym samym siły, która je spaja – jest wpisana w tę powieść na dwóch poziomach: poetyki i heglowskiej relacji Pana i Niewolnika.

Już tłumaczę.

Często padało, że gdyby Marquez napisał „Chłopów” to wyszłaby „Baśń o wężowym sercu”. Chyba można iść nawet dalej: to taki „magiczny naturalizm”, w którym dwa wykluczające się porządki tj. magii i fantastyki ścierają się z historycznym konkretem: Szela odrabia pańszczyznę na łąkach szlachcica Wiktoryna Bogusza, pragnie lepszego życia i rozpoczyna baśniową tułaczkę wśród czarownic, Króla Węży i innych stworów, by powrócić z wiedzą i zmienić codzienność.

O samej rabacji i postaci Szeli wiemy niewiele. Narrator to trochę „wsiowy gaduła”, trochę realistyczny obserwator „antysienkiewiczowsko sienkiewiczowski”, trochę kronikarz wyposażony w „ludzie powiadali”. Tak silne nagromadzenie fantastycznych motywów o d c z a r o w u j e mit Szeli i samej rzezi znosząc tym samym wiarę w obiektywność wydarzeń („powiadają, że takiej. bitwy nigdy nie było, lecz wśród chłopów pamięć o niej przetrwała przez wiele pokoleń”) – równie prawdopodobne jest, iż Szela zawarł pakt z Wężowym Królem jak i że służył jako szabesgoj u rabina Rubina Kohlmanna.

Mit i historia się zrównują i unieważniają.

Temu narracyjno-językowemu rozbiciu opozycji, towarzyszy przewrót w ujęciu gatunkowym. Czapliński zawuaża, że powieść jest anty-baśnią. W klasycznej baśni bohater wyruszając w podróż zdobywa nauki do stworzenia lepszej codzienności po drodze natrafiając na przeciwności. Tu nic się nie zmienia w ostatecznym rozrachunku, bo niesamowitość znosi historię, historia znosi niesamowitość, a typowy baśniowy spektakl władzy też się rozpada.

Jednym z nieodzownych elementów ludowego folkloru jest karnawał, czyli „świat na opak”, zawieszenie rządzących światem praw, wywrócenie hierarchii w ruch detronizacji i koronacji. Genialna jest wprowadzona przez Raka oś fabularna oparta na zamianie bohaterów: dziedzic Wiktoryn Bogusz budzi się Jakóbem Szelą, a Szela budzi się dziedzicem – Pan staje się Chamem, Cham Panem.

Hegel pisząc w XIX wieku o jednostkowym dążeniu do zrozumienia i uznania swojej odrębnej podmiotowości posługuje się abstrakcyjną metaforą Pana i Niewolnika. Ukazuje on tu odwróconą zależność, że Pan jest Panem tylko w relacji do Niewolnika, który uznaje go jako Pana. To Pan potrzebuje niewolnika, bo tożsamość Pana i jego podmiotowość nigdy nie jest sama przez się, lecz zapośredniczona przez innego – tylko w oczach Niewolnika Pan może zobaczyć siebie (stąd Sartre powie o spojrzeniu: „piekło to inni”).

Pan i Cham stanowią dwie strony tej samej monety i żaden nie czuje się dobrze w tej roli. Szela w ciele Pana męczy się z winem choć woli wódkę, Pan w ciele Szeli dąży do przewrotu i wszczyna rzeź „by odebrać co swoje”. Rewolucji dokonuje więc nie Niewolnik, ale Pan w ciele Niewolnika, a ginie – znowu – Cham, tyle że w ciele Pana. Na końcu szlachtowany dziedzic mówi: „Ja jestem ty, ty jesteś ja. Wybacz mi wszystko”. Szela z kolei: „Nie wiem, który to z nas – odpowiedział. – Który ja, który on. Kto pan, kto cham. Który z nas to przeżył”.

Tak jak zauważył Tocqueville rewolucja nie dochodzi tam, gdzie ucisk jest największy, tak nigdy nie dokonuje jej w ostatecznym rozrachunku niewolnik. W powieści Raka znosi się też baśniowo-historyczna nadzieja na zmianę: rabacja galicyjska nie staje się kolejną emanacją Wiosny Ludów i Wolności, jest zagrywką zaborcy austriackiego do przypiłowania wolnościowy zapędów szlachty przy użyciu chłopów. Zamiast „heglowskiego ukąszenia” jest bezzębne chapsnięcie ukazujące, że w miejscu wielkiej dziejowości jest ledwie igraszka historii a Szela nie jest „Rozumem na koniu” jak Hegel określił Napoleona.

Niemal jak słowa Jokasty, chcącej odwieść Edypa od dochodzenia prawdy, tak kobieta Szeli radzi mu na koniec: „Niebezpiecznie jest tyle patrzeć w lustro”, bo samoświadomość i ruch w jej stronę to przekleństwo.

W rewolucji ostatecznie zwycięża Pan w ciele Chama, lecz wciąż zostaje Chamem i poucza „teraz już panów mordować nie wolno. Rozejść się do domów i miłować cesarza”.

Nikt nie wygrywa, nikt nie przegrywa.


PS. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, zapisz się do mojego newslettera – w poniedziałek, środę, piątek przed 8:30 dostaniesz krótkie 5 nagłówków z wydarzeniami ze świata 👇