3 notatki z esejów „Słońce, możliwość, radość” Michała Pawła Markowskiego

3 min read

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba, książka i tekst „MICHAŁ Słońce, MARKOWSKI PAWEŁ radość możliwość, ESEJ”
Michał Paweł Markowski, Słońce, możliwość, radość

1. Skarby z Grodzkiej w Krakowie

Książeczkę Słońce, możliwość, radość z esejami Michała Pawła Markowskiego kupiłem sobie za 7.50 zł, bo była przecena z 29.90zł.

Nie piszę tego z poczuciem wyższości, ani ubolewaniem, że oto „ideał sięgnął bruku” (cenowego) i książka wybitnego profesora literatury sprzedawana jest po taniości. Myślę, że dwojakie oblicze reguł wolnorynkowych może jednak wprawiać w optymizm: gdy cena spada do 7.50 zł ktoś po nią sięgnie i prawem elastyczności cenowej popyt drgnie pod wpływem ceny? 

Tania Księgarnia na Grodzkiej w Krakowie, gdzie dostałem książeczkę, zasilana była stałym dopływem publicystki prawicowej i katolickiej oraz pozycjami filozoficznymi i literaturoznawczymi z wydawnictwa Universitas. Wszystkie one jakoś kończyły na przecenie, ale szybko padały łupem studentów filozofii i literatury, a samo miejsce stanowiło alternatywę do spędzenia czasu w przerwie między zajęciami.

Obok znajduje się wydział filozoficzny, gdzie trzy męskie pokolenia mojej rodziny złożyły hołd na ołtarzu wiedzy: dziadek, tata, który studiował religioznawstwo i o dziwo nie związał się zawodowo z obranymi kierunkiem, i ja. 

(Pragmatyzmem życiowym za młodu wykazywała się głównie żeńska linia: babcia wybrała medycynę i teologię, a mama cybernetykę i ekonometrię)

2. Szeherezada i transakcyjny wymiar narracji

Książeczka ma 150 stron, 12 esejów sprzed 10 lat, lektura na jeden wieczór, może dwa. Zaczyna się ona od autobiograficznej refleksji i fascynacji piłką nożną w dzieciństwie, czym już na samym początku autor ubija mit rachitycznego miłośnika literatury z głową w chmurach, którego postura i osiedlowa maniera nie zanikła w oparach Derridy, Barthes’a czy Prousta. Pamiętajmy że Markowski dał w mordę Antoniemu Liberze, jak ten obraził mu żonę.

Mając za biurkiem Teorię literatury XX wieku Markowskiego i Burzyńskiej – biblię literaturoznawców i domorosłych postmodernistów z Grodzkiej, która jak żadna inna pozycja nie tłumaczyła w przyjemny sposób zawiłych meandrów współczesnej myśli i filozofii od psychoanalizy przez strukturalizm, dekonstrukcję i szereg innych „-izmów -stycznych” – z sentymentem sięgnąłem po eseje, a one już na pierwszych stronach odpłacają mi się równie sentymentalną refleksją nad literaturą i językiem.

Jest o Prouście i Szeherezadzie, która snuje opowieść i jak długo trwa narracja, tak długo Sułtan, powodowany ciekawością, co dzień odkłada wykonanie wyroku:

„Opowiadać bowiem – pisze Markowski – to przede wszystkim nawiązywać transakcję wymienną, w której opowiadanie odgrywa rolę towaru. Ten, kto opowiada, ma w ręku (pewnie lepiej powiedzieć: w ustach) wartościowy towar, który chce wymienić na coś innego. Opowiadający kupują swoimi opowieściami czas, podziw, ciekawość audytorium co oznacza, że opowieść warta jest kawałka życia słuchaczy, którzy chętnie się go pozbędą za paciorki zręcznie połączonych słów”

Z tą transakcyjną naturą narracji za życie licuje paradoksalny wymiar literatury i języka: osadza nas w porządku symbolicznym, zatapia, spaja, a jednocześnie stawia granicę miedzy ja i resztą, odróżniać od świata i poskładać siebie w narracji – każdy pisząc CV i siedząc na kozetce u psychiatry potwierdzi, że tożsamość ma wymiar narracyjny. Język oswaja i alienuje. Gra popytu i podaży, dialektyka oswojenia i alienacji.

3. Hopper i Bacon, czyli zwierzę i cierpienie w dobie lockdown’u

Ku refleksji: Ostatni rok pandemii to też uwertura przeciwstawnych sobie / komplementarnych tonów solidarności i samotności i cierpienia, w które wpisują się 2 eseje sprzed 10 lat o Hopperze i Baconie.

W marcu 2020 roku odnaleźliśmy się w sytuacji jak z obrazów Hoppera, najbardziej „oblepionego kliszami malarza dwudziestowiecznego”. „Pisanie o samotności, smutku, melancholii, rozpaczy i alienacji u Hoppera wpędzić może w czarną rozpacz nie z powodu spotęgowanego uczucia, lecz z powodu nudnej powtarzalności”. U Hoppera nie chodzi o samotność, ale – jak Markowski cytuje za Alanem de Botton – „najsmutniejsze obrazy i najsmutniejsze książki nie przelewają na nas swojego smutku, lecz odwrotnie – nakłaniają do sympatii, która rwie kaftan samotności”, paradoksalnie w obrazach Hoppera znaleźć możemy pocieszenie. Markowski pisze o fascynacji Bacona zwierzętami i prawdziwym cierpieniu: „Zwierzę, które cierpi trochę, potrzebuje innych do uczestnictwa w jego cierpieniu, ale kiedy cierpi naprawdę, to staje się zwierzęciem, które nie może dzielić swojego bólu z nikim”

Dlaczego polecam?

Bo to krótka lektura i zapis doświadczeń jednego z najwybitniejszych Polskich teoretyków literatury rozciągnięte między najwyższej próby refleksją nad literaturą, fotografią a osobistym spacerem po muzeum w Waszyngotnie czy Tangerze, a wszystko w cenowym ekwiwalencie małego piwka na Kazimierzu, na które i tak jeszcze chwilę poczekamy*

*pisałem te notatki w kwietniu 2021 podczas lockdown’u, ale bez względu na wszystko inflacja w ostatnich miesiącach i tak zmusiłaby mnie do aktualizacji tego zdania.


PS. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, zapisz się do mojego newslettera – w poniedziałek, środę, piątek przed 8:30 dostaniesz krótkie 5 nagłówków z wydarzeniami ze świata 👇


PS. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, zapisz się do mojego newslettera – w poniedziałek, środę, piątek przed 8:30 dostaniesz krótkie 5 nagłówków z wydarzeniami ze świata 👇