„Ukryta konsumpcja”: 6 notatek o eco-guilt, tekturze i paradoksie Jevonsa

8 min read

Tym razem 6 krótkich notatek z książki Tatiany Schlossberg Ukryta konsumpcja. Wpływ na środowisko, z którego nawet nie zdajesz sobie sprawy. Będzie mi.n.

  • 📺 Czym jest efekt odbicia i czy bardziej etyczne jest oglądanie Netflixa czy filmu na DVD?
  • 📦 Dlaczego mimo wzrostu e-commerce produkcja tektury falistej od 1999 roku stoi w miejscu?
  • 🌹 Jaki związek mają ze sobą walentynkowe róże i kokaina?
  • 🥇 Ile ton złota uzyskują Chiny rocznie z elektrośmieci?
  • 🙋‍♀️ Między Gretą, Elonem a Warzechą, czyli eco-guilt i jakie są eko-narracje?

Czas potrzebny na przeczytanie: 9 min 14 sekund.


Ukryta konsumpcja. Wpływ na środowisko, z którego nawet nie zdajesz sobie sprawy, Tatiana Schlossberg

1. Efekt odbicia i czy bardziej etyczne jest oglądanie Netflixa czy filmu na DVD?

Sektor teleinformatyki pochłania w przybliżeniu 1% całej elektryczności generując ok. 3.7% światowego śladu węglowego, czyli porównywalnie z całym przemysłem lotniczym. Nieustannie pojawiają się doniesienia o skali energii konsumowanej przez Bitcoina, czy skutkach wydobycia kobaltu do produkcji baterii Tesli, co konfrontuje nas z ciemną stroną „niby-zielonej” alternatywy jaką są nowe technologi.

„Te nowe samachody są tak wydajne, że wszyscy dziś nimi jeżdżą wszędzie”

Schlossberg naturalnie porusza ten wątek już na samym początku wskazując na tzw. efekt odbicia (paradoks Jevonsa), kiedy oszczędności wynikające ze wzrostu wydajności są zniwelowane przez odpowiadający im wzrost zużycia. Innymi słowy: mimo wzrostu produktywności i efektywności użycia, zwiększamy zużycie zasobów naturalnych sądząc, że skoro koszt spada niemal do zera to zwiększona konsumpcja nie przekłada się na negatywne skutki. Wysyłka jednego maila nie pochłania wiele energii, ale wysyłka 200 miliardów dziennie z czego 84% to spam przekłada się już na realne skutki.

Rodzą się więc dylematy: czy bardziej przyjazny środowisku jest streaming czy oglądanie filmu na DVD? A jeśli już decydujemy się na Netflix’a to czy zasadne jest odtwarzanie filmu na konsoli do gier, czy lepiej kupić dodatkowe ale mniej energochłonne urządzenie?

Nie ma jasnej odpowiedzi, bo jesteśmy nieustannie uwikłani w sieć zależności, kosztów alternatywnych korzyści i konsumpcji. Seaver Wang z klimatycznego think tanku The Breakthrough Institute pokazał ironicznie w artykule, że równie szkodliwa co gra na konsoli może być dla środowiska… wycieczka w góry, która wymaga zużycia paliwa, zakupu sprzętu i jedzenia.

(Na marginesie dodaje też, że wiele pozytywnie nacechowanych w świadomości publicznej zachowań jak np. wycieczka w góry czy organiczne jedzenie zarezerwowana jest dla lepiej usytuowanych warstw. Mieszkańcy mniejszych ośrodków spotkać się mogą z napiętnowaniem z powodu używania samochodów, ale u podstaw leżeć może nie tyle osobisty wybór co wykluczenie komunikacyjne spowodowane brakiem infrastruktury i komunikacji miejskiej)

Schlossberg, podobnie jak Wang, pokazuje więc, że nadmierne zapędzanie się w wyliczanie dwutlenku węgla prowadzić może do paradoksów, choć przede wszystkim stara się ukazać jak złożona jest sieć zależności i jak niebezpieczna może być jednostronna ocena danego zjawiska.

Na przykład: rozwój Internetu możliwy był dzięki taniej energii pozyskiwanej z węgla, stąd tak wiele centrów danych powstawało na początku w Virginii ze względu na koszty. Z tych samych powodów wiele centrów danych czy kopalni bitcoina umiejscowionych zostaje w Islandii – energia geotermalna jest tam tania i neutralna pod względem emisji CO2, a Islandczycy wykorzystują jej tylko 10%.

2. 36 mld m2 tektury i meandry e-handlu

Innym przykładem złożoności i mnogości odcieni jest e-handel.

W 1999 roku wyprodukowano 38 mld m2 tektury falistej. W 2017 roku wyprodukowano 36 mld m2 tektury falistej.

W tym czasie e-handel i zakupy online urosły pewnie kilkunastokrotnie. Rzecz jednak w tym, że dzięki rozwojowi technologii zaczęto pakować towary w sposób bardziej wydajny. Nawet w 2020 roku w USA wyprodukowano tektury o ledwie 3.4% więcej niż w 2019 mimo, że branża online przeżywała wtedy największy wzrost w historii.

Światowa produkcja tektury i kartonu 2008 – 2018 w milionach ton. Źródło: Statista

Pod względem logistyki też jest nieco lepiej. Schlossberg przytacza jedno z badań, w którym analizowano wzorce ruchu drogowego w Newark w stanie Delaware, które z czasem wykazało, że liczba ciężarówek, liczonych jako odsetek całego ruchu drogowego, w latach 2001-2010 nie uległa zmianie, mimo wzrostu e-handlu w tym okresie.

Z jednym małym „ale”.

W tym samym czasie odnotowano więcej opóźnień w ruchu drogowym, co oznacza, że samochody osobowe i ciężarówki spędziły więcej czasu w drodze, co mogło wynikać z faktu, że „ciężarówki zatrzymywały się co pewien czas, żeby wyładować paczki, co prawdopodobnie powodowało korki, większe zużycie paliwa oraz wzrost emisji gazów cieplarnianych i cząstek sadzy, mimo że pojazdy się nie przemieszczały” etc.

Jak zauważa autorka, problemem jest więc znów to, że wszystko jest ze sobą powiązane: „Kupujemy więcej produktów (które nie zawsze potrzebujemy), co wymaga wysłania większej ilości rzeczy (może w większej liczbie bezwzględnej pudełek, nawet jeśli ilość kartonu pozostaje taka sama), co oznacza więcej ciężarówek na drogach, a co za tym idzie mniej czasu spędzonego w drodze do supermarketu, więcej czasu wolnego, co oznacza więcej czasu na podróż gdzieś, indziej, być może po to, by kupić coś innego, lub więcej czasu na obejrzenie w domu filmu online.”

3. „76% Amerykanów twierdzi, że wyrzuca mniej żywności niż średnia”

Wiele rozbija się także o narrację i wyobrażenia, jakie przypisujemy poszczególnym czynnościom np. zrównując naturalność z czystością, a tym samym z dobrym wpływem na środowisko.

Przykładem przytoczonym przez autorkę jest rolnictwo ekologiczne.

Rolnictwo ekologiczne utożsamiamy z czymś dobrym w opozycji do uprzemysłowionej produkcji żywności. Pod kątem wartości odżywczych Schlossberg wskazuje, że brakuje badań jasno wskazujących na to, by żywność była zdrowsza dla człowieka, natomiast jak wygląda to w kwestii przyjazności dla środowiska?

Wadą rolnictwa ekologicznego jest wydajność (ok. 75-80% tego co konwencjonalne rolnictwo), więc potrzeba więcej ziemi do upraw. Hipotetycznie, gdyby cały świat przeszedł na weganizm, trudno byłoby uprawiać ziemię zgodnie z obecnymi ekologicznymi praktykami z tej racji, że rolnictwo ekologiczne opiera się na powstałym dzięki zwierzętom gospodarskim oborniku używanym jako nawóz (choć – jak zauważa autorka – prawdopodobnie nie potrzebowalibyśmy tak wielu zwierząt, aby wyprodukować niezbędną ilość obornika).

Schlossberg nie odmawia szkodliwości nawozom, ale zachęca by nie tracić z horyzontu ludzkiego aspektu tj. że nawozy pomogły także wykarmić świat, pozwalając światowej populacji wzrosnąć z 1.6 miliarda w 1900 roku do ponad siedmiu miliardów obecnie i zapobiec, w większości przypadków, głodowi. Poza tym produkcja nawozu odpowiada tylko za jeden, dwa procent światowej emisji gazów cieplarnianych (wszystkie źródła i odnośniki znajdują się w książce).

Końcowa konstatacja jest więc taka, że, wprawdzie rolnictwo przemysłowe umożliwiło wykarmienie świata, jednak nie jest zrównoważone, ale dla rosnącej populacji światowej nie jest takie też rolnictwo ekologiczne. Cytując Liz Goodwin z Waste and Resources Action Program: „Straciliśmy umiejetność gotowania, mimo tych wszystkich programów kucharskich w telewizji”, więc może sposobem jest nie tyle mniej konsumować, co inaczej i mniej też produkować.

4. Róże, kokaina i żywnościokilometry

Od 1975 do 2017 w USA konsumpcja mango per capita zwiększyła się o 1,850%.

Można by wysnuć wniosek, że za tą metryką idzie zwiększony ślad węglowy związany z transportem żywności, czyli tzw. food miles, „żywnościokilometry”. Sama statystyka jednak nie oddaje całej złożoności, bo – jak w przypadku opakowań tekturowych – między 1968 a 2014 nastąpił 40% wzrost wydajności samolotów: dzięki lepszym silnikom i konstrukcjom, przewożą one też więcej przy tej samej wielkości. Schlossberg wskazuje, że w przypadku owoców i warzyw udział emisji z transportu jest wyższy – okołu osiemnastu procent – ale nadal mniejszy niż udział emisji powstałych podczas produkcji. Ciekawym przykładem jest, że hodowla jagnięciny, jabłek i produkcja nabiału w Wielkiej Brytanii jest bardziej energochłonna niż wyprodukowanie i przetransportowanie ich z Nowej Zelandii o 18,000 km.

Autorka stawia wniosek, że kupowanie produktów lokalnych nie ma nieraz większego wpływu na ogólne oddziaływanie żywności na środowisko, a wiele liczb to swoiste vanity metrics uwikłane w marketingowy greenwashing.

Jakkolwiek próbujemy w walce o środowisko redukować dyskusję do wspólnego mianownika dwutlenku węgla i klimatu, cały czas dobrze mieć z tyłu głowy pozostałe złożoności: „(…) od 2009 do 2015 roku import kwiatów w okresie między 1 stycznia a 14 lutego wzrósł siedmiokrotnie, podczas gdy całkowita produkcja róż w Stanach spadła o dziewięćdziesiąt pięć procent: z pięciuset czterdziestu pięciu milionów sztuk do mniej niż trzydziestu milionów. Damien Paletta na łamach „Washington Post” pisze, że wynika to głównie z Ustawy o uprzywilejowaniu handlu andyjskiego z 1991 roku, która zniosła cła importowe na towary z Kolumbii, Ekwadoru, Boliwii i Peru, aby odciągnąć te kraje od produkcji kokainy”.

5. Intratna czystość i nadzieja w imię pieniądza

Od „Kapitana Planety”, przez filmy o zombie aż po Erin Brockovich siedliskiem krótkowzrocznego kapitalizmu i niepohamowanej konsumpcji w imię zysku były bezduszne korporacje będące na kolizyjnym kursie z regulacjami środowiskowymi.

Tymczasem od marca 2020 cena akcji indeksu spółek związanych z czystą energią iShares Global Clean Energy wzrósł z $9.49 do $23.49. W 10-letnim planie zaproponowanym przez Joe Biden’a jest prawie $16 mld na rozbudowę infrastruktury sprzyjającej czystej energii i walce ze zmianami klimatycznymi. Pomijając już szał na elektromobilność.
   

„Czysty zysk” na energii: Indeks iShares Global Clean Energy ETF od marca 2020

W rozdziale poświęconym elektrośmieciom autorka podaje interesujące statystyki: blisko połowa zasobów miedzi w Chinach pochodzi z materiałów recyklingowych; zanim w 2013 roku zostały tam wprowadzone regulacje dotyczące utylizacji, „przemysł” utylizacji e-śmieci w Guiyu pozyskiwał 20 ton złota rocznie (mniej więcej dziesięć procent rocznego wydobycia złota w Stanach Zjednoczonych). W USA z kolei od grudnia 2017 roku Best Buy zrecyklingowało ponad 680 tysięcy ton sprzętu elektronicznego, kabli, drutów i tym podobnych.

Czy ekozłoczyńcy z „Kapitana Planety” mieliby więc dziś rację bytu? Pewnie nie, bo okazuje się, że łagodzenie zmian klimatycznych może być sposobem na zysk. Co więcej, opieszałość w podjęciu działań uderzyć może bezpośrednio w interesy. Nadal Nassar z US Geological Survey stwierdza, że nie musimy się martwić wyczerpaniem zasobów jakiekolwiek surowca, ponieważ nie wiemy nawet, ile jest go w ziemi, natomiast większym problemem jest to, że metale ziem rzadkich wykorzystujemy zaledwie od kilkudziesięciu lat, a technologia, do której ich potrzebujemy, rozwija się tak szybko, że sposoby utylizacji elektrośmieci za nią nie nadążają. Dlatego według niego to korporacje mają największe możliwości, by uporać się z tym problemem: „Jeśli myślisz o tym z perspektywy zasobów minerałów, daje ci to konkurencyjną przewagę, ponieważ nie musisz się martwić o ich ponowne pozyskiwanie”.

W dbałości o środowisko z pobudek materialnych, ale ze słusznym skutkiem, pobrzmiewają słowa Mefistofelesa w Fauście: „Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni”.

6. Między Gretą, Elonem a Warzechą, czyli eco-guilt i eko-narracje

Czytając Schlossberg nieustannie nasuwało mi się, że dyskusja na temat środowiska zawieszona jest między trzema biegunami.
 
Pierwszy to katastroficzna narracja w eschatologicznym duchu poczucia winy pod egidą Grety Thunberg. Jak w apokaliptycznej buchaletrii różańców, zdrowasiek i koronek dominuje tu kalkulofilia, umiłowanie liczb i wszelkich miar zaczynając od śladu węglowego pojedynczej transakcji bitcoina a kończąc ilości mikrowłokien wypłukiwanych każdego dnia podczas prania. Każda liczba szokuje („36 mld m2 kartonu!”), a retoryczną ramą jest hiperbola.

Po drugiej stronie sytuuje się Łukasz Warzecha tropiący „wielkie zielone oszustwo” w nieustannej walce z „klimatyzmem” i aktywistami. Tu dominuje stoickie mruknięcie, że „klimat się zmieniał zawsze” i podejrzenie o spisek, że komuś się to musi opłacać. Tak jak lobby paliw kopalnych, tak samo istnieje „zielone lobby”. To narracja zbudowana na hermeneutyce podejrzeń i osłabieniu przez litotę, czyli umniejszenie.

Dwa światy. Dwie narracje.

Na końcu pozostaje technooptymizm uosobiony przez Elona Muska, jakby ponad dialektyką zielonej lewicy i konserwatywnej prawicy. Tu przecina się merkantylizm z libertariańskim „nie ma przestępstw bez ofiar”, a obiektywnym mianownikiem jest postęp i wolność. Czysta energia i bilans dwutlenku węgla nie jest już wrogiem czy barierą, bo jak Anglia pod rządami Lorda Palmerstona: „Nie mamy stałych przyjaciół i stałych wrogów. Mamy stałe interesy”.

Wyzwanie to jak wyjść poza te trzy dyskursy i pisać o klimacie bez pokutniczej maniery Grety, bez demaskującego tonu klasowego ateisty Warzechy, a tym samym nie popaść w poczciwy symetryzm, w którym i tak wszyscy zarabiamy, więc „wilk syty i owca cała”.

Tu nie mam odpowiedzi, ale Ukryta konsumpcja Tatiany Schlossberg może być pierwszym krokiem do wypracowania takiej zrównoważonej narracji.


PS. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, zapisz się do mojego newslettera – w poniedziałek, środę, piątek przed 8:30 dostaniesz krótkie 5 nagłówków z wydarzeniami ze świata 👇


PS. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, zapisz się do mojego newslettera – w poniedziałek, środę, piątek przed 8:30 dostaniesz krótkie 5 nagłówków z wydarzeniami ze świata 👇