Co widzi za oknem Tusk i Kaczyński?
A co Obajtek?
Na 3 maja wziąłem sobie album Widoki władzy Konrada Pustoły z 2011, czyli seria fotografii widoków z okien gabinetów należących do najważniejszych i najbardziej wpływowych ludzi w Polsce, na przykład Przewodniczącego KNF albo Prezesa NBP.
Patrząc na zdjęcia jest lipa. Często za oknem mieści się parking, okna albo skarłowaciały landszaft, gdzie późny Gierek miesza się z ekstatycznym Balcerowiczem. Okazuje się, że miecz Damoklesa ma też wymiar estetyczny, co budzi i rozczarowanie i ulgę, że „oni też muszą solidarnie narzekać na widok z okna”.
Mówiąc o władzy i spojrzeniu oczywistym tropem będzie Foucault i koncepcja panoptykonu – XVIII-wieczna koncepcja więzienia autorstwa Benthama w kształcie pierścienia i wieżą strażniczą w środku, w której strażnik pozostaje niewidoczny wzbudzając tym samym poczucie, że w każdej chwili mogę być obserwowany. „ja Cię widzę, Ty mnie nie i nawet nie wiesz, czy teraz na Ciebie patrzę”.
Marek Krajewski w eseju Okna władzy, władza okna zauważa, że na propagandowych plakatach i zdjęciach dyktatorów wzrok władców nigdy nie krzyżuje się z naszym. „Ci, którzy sprawują władzę, nigdy nie patrzą w naszą stronę”.
Napoleon w swojej paryskiej rezydencji zostawiał światło w jednym z pokoju, by zasygnalizować ciągłe czuwanie (w filmie propagandowym o Kim Dzong Ilu z lat 80-ych też widziałem ten zabieg, tam jeszcze wskazywali na pracowitość przywódcy). Okno przybliża, pozwala nam spojrzeć, ale pierwotną funkcją szyby jest bezpieczne odgrodzenie i odfiltrowanie, a więc też ustanowienie opozycji wnętrze i zewnętrze. „Widok za oknem to widok na naturę widziany z wnętrza, które jest kulturą, dziełem człowieka”, co wg. Simmela odróżnia okno od drzwi: okno jest po to „by przez nie wyglądać na zewnątrz nie po to, by zaglądać do środka”.
Oprócz opozycji wnętrze-zewnętrze, dochodzi jeszcze typowa dla władzy orientacja wertykalna: spojrzenie z góry „obiektywizuje świat, sprowadzając go do widoku tak abstrakcyjnego, że podatnego na każdy rodzaj ingerencji, pustego, domagającego się wypełnienia”. Jednak sam fetysz pięknego widoku zza okna zrodził się chyba dopiero w romantyzmie na fali fascynacji pojęciem wzniosłości (i widoczków od Davida Friedricha), a rynkowej wartości nabrał dopiero z początkiem XX wieku, gdy wprowadzono windy (w XIX-wiecznych paryskich kamienicach zaprojektowanych przez Haussmanna służba zajmowała ostatnie piętro).
Modernistyczna architektura w swoim zamiłowaniu do szkła stała się chyba bardziej znamienna dla władzy: współczesny biurowiec zachęca do spojrzenia w głąb, zaglądnięcia przez szyby, kusi swoją przejrzystością, ale ta transparentność okazuje się złudna – to twierdza z poziomami dostępu obudowana taflami, w których sami się odbijamy. I w tym samym duchu Krajewski zauważa, że władza przestała być „niewidzialna”; stała się spersonifikowana, zwraca na siebie uwagę, emanuje nadobecnością w mediach, ale tylko po to, by łatwo przejść od konferencji prasowej po przyciemnione szyby.
Pustoła dostał pozwolenie na zrobienie zdjęć z gabinetów. Jednak wizualna wszechmoc nie polega na widzeniu, ale umiejętnej żonglerce spektrum widzialności: „ja Cię widzę, Ty mnie widzisz, bo Ci pozwoliłem”.
PS. U mnie za oknem ogródek i ceglany mur na Podgórzu, a za nim komin starej pralni chemicznej, której właściciel zginął w czasie II wojny.
PS. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, zapisz się do mojego newslettera – w poniedziałek, środę, piątek przed 8:30 dostaniesz krótkie 5 nagłówków z wydarzeniami ze świata 👇