Drodzy,
Ostatnie dwa lata pandemii upłynęły nam na zalewie wszelkiej maści nagłówków. Przerwom w łańcuchach dostaw wtórowały powtarzające się wieści o “Great Resignation” i 47 mln ludziach, którzy dobrowolnie zrezygnowali z pracy w 2021, by zastanowić się nad dalszym kierunkiem kariery.
Pamiętajmy jednak, że w 2019 roku ta liczba wynosiła 42.1 mln więc mówimy to wzroście o 10% niż rzędzie wielkości.
Równolegle do coraz częstszej refleksji nad sensownością pracy i jej kontestacji pojawił się nurt overemployed, czyli multietatowości z wyboru. Zjawisko raczej marginalne ale symptomatyczne. Choć temat już był omawiany nieraz i poruszałem go u siebie w poście na FB, ale tu dodam kilka punktów.
- ❓1. Czym jest overemployment?
- 📜 2. Fightclub, zasady i jak to wygląda w praktyce?
- 🤡 3. Cynizm, etyka, McDonald’s i podwójne standardy
- 🏝️ 4. Japońskie marzenia o pracy i prawo Price’a raz jeszcze
- ⚙️ 5. Gównopraca (bullshit jobs), alienacja i że Lenin czytał Taylora
- 🖕 6. Fakulec dla kapitalizmu i anty-Józef K. z Syzyfem
Czas potrzebny na przeczytanie: 6 min 23 sekundy.
❓1. Czym jest overemployment?
Overemployment (multietatowość) to dobrowolne zatrudnienie w kilku firmach jednocześnie przy ograniczeniu do minimum zadań czy zaangażowania potrzebnego jedynie do utrzymania etatu i pensji: uczestniczenie tylko w najważniejszych call’ach, dostarczanie tylko tego co niezbędne i bycie “przeciętnym, szarym i trochę pozostającym w tyle pracownikiem”.
Zamiast zarabiać $120,000 / rocznie w jednej pracy, pracownik zarabia w obu $240,000 po prostu mniej się starając.
A nawet możliwe jest wziąć trzecią pracę z perspektywą, że po 3 miesiącach okresu próbnego Cię zwolnią (tu anegdotyczna już historia pracownika na 5 rówoległych etatach w IT robiącego $1.2 mln rocznie Story: $1.2M With Five IT Jobs).
Brażna IT stała się idealnym miejscem do takich praktych z trzech względów:
- Upowszechnienie się pracy zdalnej w dobie pandemii i brak konieczności bycia w jednym miejscu
- Ogromny popyt na specjalistów i związana z tym większa tolarencja pracodawców na ich kaprysy (“lepiej, żeby zajęło mu to 8h niż żebyśmy musieli znowu szukać kogoś”)
- Asymetria wiedzy wśród zleceniodawców, ile tak naprawdę zajmie podmiana tego przycisku na stronie
Najlepszymi “kandydatami” do wieloetatowej pracy nie są koniecznie inżynierowie ponieważ ich praca zorientowana jest na konkretny rezultat: kod czy funkcjonalność, który trzeba dowieźć (oczywiście, udaje się to robić na dwóch etatach z wspomnianych wcześniej nieefektywności systemu pracy).
Argumentowałbym, że do podjęcia kilku prac dobrze nadawaliby się np. Project Managerowie, Scrum Masterzy – role, które z założenia mierzą się z wieloma interesariuszami, dwuznacznościami, wieloma wątkami i jako role wspierające czasem nie niosą z założenia tak konkretnego rezultatu zero-jedybkowego w krótkim ujęciu czasowym (“moja rola polega na ciągłym wsparciu”).
Zresztą nie ma dnia, żeby złośliwsi inżynierowi nie pytali “co w ogóle robi scrum master? na co nam project manager?”.
📜 2. Fightclub, zasady i jak to wygląda w praktyce?
Największym źródłem wiedzy jest pewnie społeczność Overemployed.com i kanał na Reddit r/overemployed stworzone przez niejakiego Isaaca, gdzie znajdują się wszystkie porady w tym fundamentalne 12 zasad.
Kilka zasad i wskazówek dotyczących codziennej pracy:
- Nikomu nie należy mówić o posiadaniu dwóch prac. Tutaj przykład jak wszystko się mogło wydać.
- Blokuj krzyżowo kalendarze w każdej z prac, żeby uniknąć konfliktu ze spotkaniem.
- Jeśli musisz być na dwóch wideokonferencjach naraz, rozłącz się z jednego i zrzuć winę na problemy z Internetem.
- Nie aktualizuj LinkedIna i ogranicz aktywność. Jeden z użytkowników na Reddicie opisuje jak został poproszony w drugiej pracy o podzielenie się na LinkedInie ogłoszniem o pracę w jego zespole. Ktoś doradził mu odpisanie: “Mój LinkedIn jest nieaktywny ponieważ ile razy go aktywuje jestem nagabywany przez rekruterów, a nie mam zamiaru zmieniać pracy”.
- Może nieintuicyjne, ale pewnie lepiej omijać małe firmy, bo założycieli odznaczają się większym zaangażowaniem, a w dużej korporacji łatwiej być anonimowym.
🤡 3. Cynizm, etyka, McDonald’s i podwójne standardy
W niemal każdym artykule poświęconym wieloetatowości pojawia się pytanie “czy to legalne?” i zaraz potem posypka paragrafów, że kodeks pracy w Polsce nie zabrania dwóch etatów i że jedynym ograniczeniem może być zakaz konkurencji w umowie i tak dalej i tak dalej.
Po tym jak wyczerpie się prawna amunicja pojawia się bardziej doniosłe pytanie: “czy to etyczne?”.
To pytanie ujawnia w jakimś sensie stosowanie podwójnych standardów względem pracy fizycznej i umysłowej: nikt jak do tej pory nie zwracał uwagi na etyczny wymiar sytuacji, gdy samotna matka musi ciągnąć na dwa etaty w Biedronce i jako pomoc domowa. Raczej przymykamy oko na całą sytuację – słusznie zresztą – kwitując w sercu, że nie robi tego z chęci zysku, a przetrwania i zapewnienia bytu.
Sytuacja ta jednak obnaża, że piekło ubogich to w przeciwległym klasowym wymiarze kaprys i odznaka statusu:
- brak umowy o pracę → “kontrakt B2B i brak uwiązania u pracodawcy”
- emigracja zarobkowa → “nomadyzm”
- głód → “intermittent fasting”
- praca na kilka etatów → “overemployed”
Piotr zwrócił słusznie w dyskusji uwagę, że “lekarze i pielęgniarki od wielu lat robią na kilka etatów (tak samo częściowo dlatego że mogą, częściowo dlatego że chcą zarobić i częściowo z powodu braku pracownikow) i jakoś nikomu to do tej pory nie przeszkadzało”.
Nie rozpatruję jednak zjawiska overemployed w kontekście etyki. Przyzwyczaiłem się już, że logiczną konsekwencją wolnorynkowego ideału jest jego antypaternalność: rynek nie dokonuje klasyfikacji etycznej potrzeb, nie ocenia estetycznie, po prostu stara się zaspokoić potrzeby.
I zarówno przedsiębiorcy jak i “przedsiębiorcy” na B2B muszą to w takim razie przełknąć.
Może w przyszłości nie będziemy mówić o “pracodawcach” a “klientach” naszych osobistych usług.
🏝️ 4. Japońskie marzenia i prawo Price’a raz jeszcze
1/2 młodych Japończyków przyznaje, że w biurze pracuje mężczyzna w średnim wieku, który nic nie robi. 3 na 10 pracowników przewiduje, że kiedyś też nim zostanie.
Znów echem odbija się Prawo Price’a (pisałem o nim tutaj) mówiące, że 50% dowolnego wyniku (np. sprzedaży) jest generowane przez pierwiastek kwadratowy liczby osób, które się do niego przyczyniają.
Oznacza to, że jeśli 9 osobowy zespół sprzedażowy wygenerował $1,000,000 przychodu to za połowę, czyli $500,000, odpowiadają jedynie 3 osoby (√9 = 3). I pewnie jest to okej.
⚙️ 5. Gównopraca (bullshit jobs), alienacja i że Lenin czytał Taylora
W 2018 roku David Graeber w książce Bullshit Jobs: A Theory diagnozował, że dzisiejsze społeczeństwo cierpi na nadpodaż bezsensownych miejsc pracy, co ma destrukcyjne konsekwencje dla ludzkiej psychiki. Opierał się tu mocno na ankiecie YouGov i interpretacji, że 20-50% pracowników uważa swoją pracę za bezsensowną.
W artykule Alienation Is Not ‘Bullshit’: An Empirical Critique of Graeber’s Theory of BS Jobs z 2021 autorzy obalali główną tezę wykazując na podstawie badań EWCS z 2015, że odsetki osób niewidzących sensu swojej pracy dla poszczególnych krajów Europy wynosiły nie więcej niż 7.9%.
Jakkolwiek sam przychylam się do krytyki tego aspektu teorii Graeber’a to wciąż cenne wydaje mi się zwrócenie przez niego uwagi, że kapitalizm niezmiennie wtłacza w nas umiłowanie pracy jako źródła naszej tożsamości przy jednoczesnym przewartościowaniu na swoją korzyść kultu wysiłku jako cnoty i usprawiedliwienia trudu jako czegoś szlachetnego.
Popularny ostatnio w debacie “kult zapierdolu” nie był tylko wymysłem piewców neoliberalizmu, ale chyba ogólną składową gwałtownej modernizacji ubiegłego wieku: taki sam kult pracy pod auspicjami protestanckiej etyki roztaczano przed obywatelami w ojczyźnie Forda i tak samo wychwalano stachanowców za 1000% normy w warunkach realnego socjalizmu. Lenin zresztą czytał Fredericka Taylora.
Późny kapitalizm może zaczął nas karmić nieco bardziej wysublimowaną pożywką wizji wpływu na świat w ramach jakiejś implikowanej metafizycznej więzi z nim (“zmieniamy świat”) albo samorozwoju (“dajemy szansę samorozwoju”) pod parasolem wszystkich tożsamościowych protez sklejonych z postów i motywacji na LinkedInie.
Możliwość płacenia pracownikowi samym statusem jest zawsze zbawienne dla marżowości.
🖕 6. Fakulec dla kapitalizmu i anty-Józef K. z Syzyfem
Pisałem w notatkach o metversie, schizofrenii i kapitalizmie za Deleuzem i Guattarim, że:
(…) kapitalizm nie stanowi monolitycznej maszyny, ale jakiś polimorficzny mechanizm, który nieustannie zawłaszcza, terytorializuje i zaraz osiągając limit dokonuje reterytorializacji włączając w swój obieg nawet tendencje antykapitalistyczne i subwersywne np. wizerunek Che Guevary powielany na t-shirtach za $19.95 (…). W tej optyce kapitalizm odznacza się cechą anty-kruchości, bo im bardziej chcemy go pokonać tym bardziej się umacnia.
Jeśli więc nie da się pokonać tej hydry to rozwiązaniem jest pewnie przyłączenie się. Hustle culture i kult grindset z całą obsesją na punkcie pasywnego przychodu, mirażu “życia bez pracy i wolności finansowej” okupionej wyciąganiem $120.21 z drop-shippingu i ciągłym kręceniem filmów na YouTube o 300% zwrotach z inwestycji w e-commerce to jednak częściej przepracowanie odziane w szaty wolności niż wolność od przepracowania. “Kult zapierdolu” jest więc przyjęciem reguł rynkowych i intensyfikacją gry w nadziei na dobiegnięcie pierwszym do mety.
Overemployment natomiast to chyba najpiękniejszy z przykładów małego środkowego palca pokazanego kapitalizmowi, który rozsadza trzewia jego własną wewnętrzną logiką: “skoro ta korporacyjna machina zorientowana na efektywność jest tak nieefektywna, że płaci mi za pełen etat przy realnej pracy na 20 godzin to czy nie wyświadczam przysługi całemu systemowi korzystając z tych luk?”.
Wyobrażam sobie, że ta garstka pracowników podejmujących kilka dobrze płatnych prac równocześnie jest czymś na kształt anty-Józefa K. z Procesu czy Zamku.
W powieściach Kafki starcie szarego człowieka z bezduszną machiną procedur i regulaminów jest o tyle dramatem, że poczciwy Józef poszukuje sensu. Wierząc, że ten sens gdzieś tam tkwi nie próbuje się wyłamać z biurokratycznych prawideł licząc na rozwiązanie. Anty-Józef zamiast ubolewać chłonie absurdy, zamiast stawiać się w urzędzie czeka na pracy zdalnej w Portugalii aż sami przyniosą mu pismo, a w poczekalni w urzędzie gra na telefonie w World of Tanks radując się chwilą.
Jest w założeniach overemployment więc ten ogromny subwersywny ładunek w duchu pogodzenia się i afirmacji przeciętności od której tak uciekamy w całą metafizyczną nadbudowę “czegoś więcej niż pracy”. W 12 Rules For Working Two Remote Jobs (WFH) czy historii SweetMullet czytamy:
- Pracujesz tylko dla pieniędzy, żeby osiągnąć finansowy cel
- Bądź przeciętny (“Be Average”)
- “Have no Ego; Be Wrong To Be “Rich””
- Żyj z dnia na dzień (“Another Day, Another Dollar”)
- Pogódź się, że Cię zwolnią (“Be willing to get fired”)
Znajduje tu taki egzystencjalistyczny sznyt Syzyfa z Alberta Camus, który w poczuciu absurdalności losu i daremności zadania akceptuje ten stan, co pozwala “sobie wyobrazić Syzyfa szczęśliwego”. A jeszcze ładniej słowami Leśmiana z wiersza Szewczyk:
W szyciu nic nie ma, oprócz szycia,
Więc szyjmy, póki starczy siły!
PS. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, zapisz się do mojego newslettera – w poniedziałek, środę, piątek przed 8:30 dostaniesz krótkie 5 nagłówków z wydarzeniami ze świata 👇